5.07.2016 Sarnia Skała.
Od rana a właściwie to od poniedziałkowego wieczora byłem spakowany... W nocy zaspałem na Gorc więc chciałem pojechać na zachód słońca na Siwy Wierch. Prognozy jednak były kiepskie na wieczór. Po 17-tej, decyduję więc że jadę do Zakopanego. Wybór pada na Sarnią Skałę. Taki mały rekonesans przed wrześniem...
18.25 zostawiam samochód na parkingu, u wylotu Doliny Strążyskiej. Jako jeden z nielicznych idę... pod prąd :) Wielu turystów wraca, tym bardzo popularnym szlakiem, z Giewontu. Po 30 minutach jestem na Polanie Strążyskiej. Tutaj kończy się spacer i zaczynają się "schody" - dosłownie i w przenośni. Szlak czarny pokazuje że na Sarnie Skały jest 55 minut... Mozolne podejście i po kolejnych 30 minutach jestem na Czerwonej Przełęczy, skąd mam 10 minut do celu. Spotykam kilku biegaczy górskich i po chwili zostaję sam. Niebo zrobiło się prawie bezchmurne a jeszcze gdy wychodziłem na szlak, chmury szczelnie otaczały Tatry...
|
Sarnia Skała. Widok na Giewont z nieco innej perspektywy... |
|
Koszysta w świetle zachodzącego za chmury, słońca... |
|
Kominiarski Wierch a w oddali, po lewej - Rohacze. |
|
Kominiarski Wierch. |
|
Światło znów gra główną rolę... |
|
Tatry Bielskie, z Hawraniem, Muraniem i Płaczliwą Skałą. |
|
Osobita. |
|
Słońce zachodzi za Pilskiem... |
|
... |
|
Pilsko i Jezioro Orawskie... Chyba koniec spektaklu... |
|
... Odwracam się jednak i moją uwagę skupiają dwie "różowe łuny"... |
|
Niebo staje się coraz bardziej niebieskie... |
|
... a "róże" coraz wyraźniejsze... |
|
Zerkam jeszcze na Zakopane... |
|
... i czas schodzić. 22.15, czyli 45 minut po opuszczeniu Sarniej - jestem z powrotem przy samochodzie. |
... dwie "różowe łuny"...
OdpowiedzUsuńTe dwie łuny to promienie przeciwzmierzchowe (anticrepuscular rays).
Strumienie światła słonecznego przechodzą przez dziury w chmurach i przerwy między chmurami. Są do siebie praktycznie równoległe. Jednak na skutek perspektywy, gdy patrzymy w stronę Słońca, zdają się wybiegać z niego. Ich przedłużenia, również na skutek perspektywy, zbiegają się w punkcie położonym po przeciwnej niż Słońce stronie nieba.
Gdy staniesz na prostych torach kolejowych, w obie strony widzisz zbliżające się do siebie szyny, chociaż w rzeczywistości są one do siebie równoległe.