Łeba i okolice czyli nadmorski plener fotograficzny.

7-12.11.2016 Łeba i okolice. Plener fotograficzny.

                 O plenerze fotograficznym nad morzem myślałem od dłuższego czasu. Głównie dzięki namowom moich stałych plenerowych "bywalców", właśnie znad morza.
                 Wybieram termin listopadowy. Spokój, cisza jaka panuje wtedy w Łebie, jest nie do pojęcia dla "letników". Kiedy byłem tutaj z rodziną na początku września, mimo iż po wakacjach, to Łeba tętniła życiem. Sklepiki, restauracje, lody - wszystko otwarte na "każdym kroku".
Listopad... Otwarte 2 restauracje, kilka sklepów... 

                  Na miejsce dojeżdżamy w poniedziałkowy poranek. Wieje bardzo mocno. Wcześniej zatrzymujemy się w Orłowie by zobaczyć słynne ze zdjęć Ani - molo. Niestety pogoda nie dopisuje. Zaczyna nawet padać... Robimy jednak klika zdjęć i ruszamy w dalszą drogę.

Gdynia - Orłowo. Molo.

Pozostałości sceny, na plaży w Orłowie...
                        W Łebie, w pensjonacie Gracja jest już Agnieszka. Chciałem się wyspać po podróży ale Czarek mówi że szkoda pogody, więc idziemy na plażę. Pogoda dopisuje przez moment a za chwilę przychodzi śnieżyca i wracamy do pensjonatu...

Udaje się zrobić jedno zdjęcie...


                          Choć oficjalnie nie było tego w planie pleneru, od razu zaczynam - a jakże! - od zmiany :) Pogoda robi się coraz ciekawsze więc idziemy na zachód słońca. Brakuje już tylko Ani, Karoliny, Marzeny i Adama. Wieje bardzo mocno. Na morzu sztorm. Większość z nas zakłada pokrowce przeciwdeszczowe na aparaty. Nawet na te wodoszczelne. Słona woda jest bardzo niebezpieczna dla naszego sprzętu. Co chwilę też przecieramy obiektywy, zachlapane przez wodę. Dzieje się dużo i każdy stara się "wycisnąć" z warunków, jak najwięcej. Widzę że fale rozbijają się o falochron. Mam pomysł na zdjęcie. Udaje mi się go zrobić, choć po ujęciu jestem cały mokry...

Kolory już się pojawiają...

Trzeba uważać na fale...

Wypatruję miejsce gdzie pięknie rozbijają się o falochron...

Szeroki kąt, ułamek sekundy i... spotykam się z falą. Aparat też. Radzimy sobie oboje :) 
Na plaży wyszukujemy "pierwszego" planu...
   
           Po powrocie, robię wprowadzenie do pleneru. Docierają też Ania z Karoliną i Marzena. Jutro wieczorem dojedzie Adam.

           Wtorek. 4.30 jedziemy do Rąbki, skąd udajemy się szlakiem turystycznym na wschód na Wydmy Łąckie. Prognozy nie są dobre. Kiedy docieramy na wydmy, niebo jest zachmurzone ale na wschodzie widać kolorowe prześwity więc może być ciekawie...

Gotowi do pracy...

Na wschodzie widać delikatne kolorki a na piasku... śnieg który sypał i za chwilę znów będzie to czynił...
 Po zrobieniu zdjęć, w dość trudnych warunkach i przede wszystkim bez ciekawego światła, trzeba wracać. Widząc jednak że Witek ma chęć by pójść jeszcze nad morze, decyduję że idziemy wszyscy. Ruszam z Witkiem, jednocześnie widząc że reszta nie do końca jest przekonana... Ale to co zastajemy na plaży, przechodzi i moje najśmielsze oczekiwania! Wychodzi słoneczko, tworząc przepiękny spektakl światłem i barwą... Trwa to kilka minut, w między czasie sypie też śnieg. Wymarzona - fotograficzna pogoda!

Zaraz po nas, na plażę docierają też pierwsze promyki słońca...

Wydmy Łąckie w promykach słońca, wyglądają zupełnie inaczej...

...

Barwy przybierają niezwykłe kształty...
 Wracając, zatrzymujemy się jeszcze na wieży widokowej w Rąbkach, nad jeziorem Łebsko.

Jezioro Łebsko.

Prześwity nad jeziorem... Pogoda się psuje.

Czarek z Witkiem, uwieczniają te chwile...
 W poniedziałek prognozy na wtorek były bardzo złe, dlatego nasz rejs kutrem o zachodzie słońca, połączony z połowem ryb, stanął pod dużym znakiem zapytania. Umówiłem się jednak z właścicielem kutra na telefon, o poranku. O dziwo, przestało wiać! Prognozy są optymistyczne, zatem umawiamy się na rejs, na 14-tą.
Chwilę przed umówioną godziną, "meldujemy" się na przystani, przy "naszym" kutrze zwanym Jurnym. Wypływamy zgodnie z planem. Wychodzi też słońce - zgodnie z moim planem :) Przy wyjściu z portu, fale są dosyć duże i mam wrażenie że za chwilę kuter się wywróci... "Buja" bardzo mocno. Zerkam na... Nieważne na kogo, ale widzę że robi się blada... Są więc pierwsze oznaki "choroby morskiej". Nie dobrze... Za chwilę 3 kolejne osoby je odczuwają i od tej pory, będą "walczyły" ale nie ze zdjęciami... Żal mi ich bardzo ale pocieszające jest to że to "tylko" choroba lokomocyjna i minie jak wysiądziemy z kutra... Odpływamy daleko od lądu - w mojej ocenie, zbyt daleko... Zatrzymujemy się by chętni mogli zarzucić haczyk z wędki i próbowali coś złapać. Niestety - nie tym razem. Wracamy w stronę lądu, gdzie pomału zaczynają dziać się cuda na niebie... Zapowiada się przepiękny zachód słońca i niezwykle trudny do sfotografowania. Bo buja. Bo z "ręki", bez statywu. Bo ciężko utrzymać linię horyzontu. Ale o to chodziło, by spróbować to zrobić w tak niewygodnych warunkach. I większości się udało :)

Na kutrze. Ania, Eliza, Marzena i Jagoda.

Wypływamy...

Kinga zajęła miejsce na rufie.

Hotel Neptun z nieco innej perspektywy, niż widzą go "plażowicze".
Tu jeszcze humory dopisują :)

Dzielny Cezary, choć nic nie złowił to wędkę trzymał dumnie, jak żołnierz - karabin :)

A tymczasem na zachodzie...

...
Kolorki były niesamowite i choćby dla tego widoku, warto było tam być!

Ostatnie spojrzenie...

... i pora wpłynąć do portu.

                    Środa. Nad ranem jedziemy do Czołpina, skąd udajemy się na plażę, by fotografować Martwy Las. Po sztormie, wygląda naprawdę pięknie gdyż odsłoniła się znaczna część, której we wrześniu nie było tu widać... Spędzamy tutaj sporo czasu i robimy sobie pamiątkowe zdjęcie, jako że wreszcie jesteśmy w komplecie. 
Następnie jedziemy do Kluk. Mieliśmy w planie fotografować Skansen ale najpierw śniadanie. Dzień wcześniej, sprawdzam na stronie internetowej czy jest czynna. Wygląda na to że tak... Niestety, okazuje się że to nie prawda i będzie otwarta dopiero od... kwietnia. Chwilę zastanawiamy się czy aby nie zaczekać do tego czasu ale... :) Ponieważ wszyscy są głodni, a wiadomo: głodny równa się zły, decydujemy że jedziemy do Słupska. Nigdzie bliżej nic nie jest otwarte. Sezon jednak ma swoje plusy, jak się okazuje. W Słupsku, GPS "gubi" miejsce które wybraliśmy na posiłek i ostatecznie lądujemy w pizzerii, włoskiej. Nieopatrznie zamawiam pizzę Diabolo i żałuję tego do końca dnia... Lubię ostre ale bez przesady! :) Na resztę dań czekamy długo. 
Wracając, widzę prześwity na zachodzie więc mimo iż mieliśmy już wracać do Łeby, decyduję że jednak zgodnie z harmonogramem pleneru, jedziemy na zachód na Wydmy Czołpińskie. Część jednak rezygnuje z tego planu i wracają do Łeby. Ci co pojechali na zachód, cudów nie zobaczyli ale i tak byli zadowoleni :)

Martwy Las. Padający śnieg, nadał uroku skamieniałym drzewom...

Wspaniali ludzie - czyli ekipa plenerowa w pełnej okazałości :)

Adam, najwytrwalej fotografował tego poranka...

I nawet pokazało nam się niebo...;)

Czołpiński las.

Przygotowanie do uwiecznienia zachodu słońca...
Choć na pewno nie był spektakularny, to jednak nikt nie żałował że to się znalazł...
 
Czwartkowy poranek zaczynamy od niezwykłego wschodu słońcu, na wieży widokowej w Rąbkach. Pojawił się nawet żart że przydałby się jakiś kuter i jeśli mogę bym zadzwonił i go załatwił. Oczywiście - zrobiłem to :) i chwilę potem, ku ogólnemu zaskoczeniu... jest! :)

Jezioro Łebsko o świcie...

Moment w którym pojawił się wymarzony kuter :)

Na wschodzie, nad horyzontem chmury... Czy słońce się przebije?
"Zamówiona" łódka i przelatujące ptaki także :)

Kolory na chmurach są coraz bardziej intensywne...

Zapowiada się cudny wschód słońca...

"Podręcznikowy" wschód słońca...
...

Światło, światło i jeszcze raz światło - najważniejszy element tej układanki...
                   Zaraz po śniadaniu, ruszamy do stadniny koni w Nowęcinie. Mamy tam ćwiczyć panoramowanie. Jednak nie jest do końca tak jak miało być, nie z naszej winy... Po, umawiamy się jeszcze na fotografowanie koni, na plaży w Łebie, o zachodzie słońca... Niestety, znów przyjeżdżają na plażę zbyt późno i odjeżdżają zbyt wcześnie... W związku z powyższym szybko podejmuję decyzję że ciekawszy zachód będzie z wieży, na której witaliśmy dzień. I znów strzał w "10"!

Panoramowanie...

Nie zdążyliśmy wszystkiego poustawiać a konie już wypuścili...

Na wybiegu...
Aga, Dorota, Iwonka, Marzena i Eliza.
Kinga w akcji...
Dorota z "pewną taką nieśmaiłością", fotografuje konie :)

Damska ekipa w akcji...

Eliza.
Iwonka.

"Czy konie mnie słyszą?!" - jak w kultowym serialu :)

"Rozmowa z koniem" - prawda, Aga?

Karolina.
Czarek z prawej... a nie przepraszam - z lewej! :)

Adam, okazał się największym "miłośnikiem" fotografowania koni :) i o zachodzie pojechał z Witkiem na wydmy :)

Plaża w Łebie. W oczekiwaniu na konie...
Przygotowanie, przed przyjazdem koni.

...

Kiedy zwątpiłem że dotrą - pojawiły się w morzu :)

Kilka razy dostojnie przejechały przed nami...
...

Przegalopowały...

... i chwilę później, było "po wszystkim"...
Zachód słońca nad Jeziorem Łebsko.

...

...

Im ciemniej, tym magiczniej...
...

Ten dzień pięknie się kończy...

 Piątek. Mimo zapowiadanej fatalnej aury, postanawiam że spróbujemy. Jedziemy w okolice Wicka, wiatraków... Chmury szczelnie przykryły niebo i jedyną słuszną decyzją, jest powrót. 
Po śniadaniu robię wykład z teorii, potem pracujemy z Lightroomem. Choć nic na to nie wskazywało - wypogadza się. Podejmuję więc decyzję że idziemy na zachód słońca, na Wydmy Łąckie. I znów decyzja okazuje się trafna :) 
Jedni fotografują na plaży, inni przy wydmach. I tu, i tu - mamy piękny zachód słońca!

Wydmy Łąckie przed zachodem słońca...

Na zdjęciu "łapie się" i mój cień :)

Światło jest delikatne, miękkie...

Nad portem w Łebie, pojawiają się "róże", czyli kolor który bardzo lubię ale tylko w czasie fotografowania :)

Zachód jest czerwowo-błękitno-żółto-szary :)

Te błękity wydaję się wręcz nieprawdopodobne a jednak...
 Sobota. Trzy osoby musiały wyjechać już w piątek. Szkoda wielka... Długo się zastanawiałem czy pleneru nie skończymy w Gdyni, przy torpedowni Babie Doły. Decyduję jednak że wschód, ostatni podczas tego pleneru, zobaczymy z plaży w Łebie. Decyzja - słuszna, bo w nocy byśmy nie pojechali do Gdyni ze względu na dużą gołoledź. Byłoby to zbyt niebezpieczne. Po drodze na plażę, zauważam krzesło które będzie świetnym rekwizytem a że Czarkowi, dwa razy nie trzeba powtarzać... Pożyczamy je z plaży na czas sesji. jest tak ślisko że Cezary "wywija orła" na schodach i jest lekko poobijany... 
Po powrocie, pakowanie i ruszamy do domu. Przez torpedownię Babie Doły :)

To był niezwykły plener. Pierwszy poza górami. Ze wspaniałymi ludźmi. 
Pięknie dziękuję Jagodzie, Marzenie, Agnieszce, Ani, Karolinie, Elizie, Dorocie, Iwonie, Kindze oraz Czarkowi, Witkowi, Adamowi! Za to że byliście i humory dopisywały Wam przez cały tydzień :) Raz lepsze - raz gorsze ale jednak! :)

Taki gadżet na potrzeby zdjęcia :)

Kinga i Czarek w poszukiwaniu światła...

Moje ulubione róże ale tylko o wschodach słońca...

Prześwit...
Zaczyna się "dziać"...

Ostatni poranek był dla nas łaskawy...

...
O wschodzie...

Nie mogło zabraknąć mewy :)

Lębork. W drodze powrotnej, widzimy światło w lesie i zatrzymujemy się na dłuższą chwilę...

...
...

...

...

"Oświecona", czyli Jagoda w akcji...
Torpedowania Babie Doły. Pora nie ta ale i tak jest pięknie!

...

...
...
Mam nadzieję że uda nam się tutaj dotrzeć, podczas marcowego pleneru, na wschód lub zachód słońca...


Komentarze

  1. Zdjęcia piękne. Najbardziej "zamówiona łódka i zamówione ptaki". Ale zdecydowanie wolę góry. Wiem, wiem. Jestem monotematycznym górofilem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Też wolę góry ale nad morzem też jest pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Weszłam raczej ...z obowiązku. Jednak nie żałuję. Nie przepuściłam ani jednego zdjęcia:))) Już żałuję,że mnie TAM nie było.
    Dziękuję za jantarowe przeżycia;) Serdeczności.Bożenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że obowiązek nie przerodził się w katorgę :) Dziękuję :)

      Usuń
  4. Pierwszy raz wybrałem się z Michałem na plener - i rzeczywistość przeszła oczekiwania! Zarówno główny bohater jak i mili ludzie spowodowali, że czas minął wspaniale - twórczo i wesoło . Polecam każdemu kto chciałby poprawić swoje umiejętności fotograficzne, pobyć w ciekawych miejscach o innej porze niż wszyscy "turyści" i spędzić czas w towarzystwie miłych osób które łączy ta sama pasja. Dziękuję Michale za nadmorski tydzień fotograficzny - na pewno wybiorę się z Tobą w inne miejsca.

    Witek

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny plener z Michałem i nic się nie zmieniło,pełen profesjonalizm, zaangażowanie i dar prowadzącego do podejmowania słusznych decyzji �� pogoda nie zawsze nas rozpieszczała ale Michał jak to On- ma ukrytego "ASA" w rękawie �� wspaniałe wchody i zachody... plener pełen wrażeń i niesamowitych kolorów. Nie ma nic piękniejszego jak spotkać sympatycznych ludzi, których łączy ta sama pasja. Dziękuje jeszcze raz wszystkim i Tobie Michale, za bardzo udany plener.

    Tak... Michał :)rozmawiałam z Koniem, ale to miała być tajemnica... ��

    Pozdrawiam Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  6. To mój drugi plener z Michałem i nie moge się doczekać kolejnego. Michał to profesjonalista w pełni, a w dodatku pełen ciepła i empatii człowiek, odpowiedzialny za swoja grupę :)
    Polecam każdemu plenery z Michałem,co tu dużo pisać, najlepiej przekonać się samemu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To mój kolejny plener z Michałem Sośnickim i jak zawsze mnóstwo wrażeń, bardzo dobrze opracowany program. I co zawsze podkreślam - elastyczność i trafność w podejmowaniu decyzji. Nie zważaliśmy na złe prognozy pogody i dzięki nieustępliwości Michała zobaczyliśmy piękne wschody i zachody słońca. Kuter i konie, to także były świetne pomysły.
    Jeżeli na następnym plenerze w Łebie będzie znów szansa na fotografowanie koni na plaży, to jadę ponownie!
    Pozdrawiam wszystkich wspaniałych, dzielnych uczestników oraz pełnego zaangażowania prowadzącego. Jagoda

    OdpowiedzUsuń
  8. Pełen profesjonalizm, atrakcyjny i elastyczny - dopasowany do warunków pogodowych program, to jest to co zawsze oferuje Michał na swoich plenerach :) Tym razem to było morze, a nie góry...
    Było wszystko - fantastyczne wschody i zachody słońca, piękne plenery nad morzem, na wydmach, nad jeziorem, na kutrze rybackim i w stadninie koni... Jak na specjalne zamówienie pojawiająca się tęcza, przelatujące ptaki czy łódki rybackie o wschodzie słońca ;)No i wspaniała ekipa "pozytywnie zakręconych" ludzi, pełnych humoru i entuzjazmu :)
    Dzięki Michał za cierpliwość i mnóstwo cennych rad :)
    Pozdrawiam całą "zwariowaną" ekipę ;) :)
    Do zobaczenia w Pieninach ;)
    Marzena

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapomnieliście odwiedzić Sasino z latarnią morską Stilo. Polecam. Zdjęcia z latarni morskiej mega przyjemność

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapomnieliśmy tylko mimo ustaleń nie wpuszczono nas na wschód słońca...

      Usuń
    2. Nie zapomnieliśmy tylko mimo ustaleń nie wpuszczono nas na wschód słońca...

      Usuń
    3. Pani Latarnik nie wywiązała się z umowy??

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty