Cuda na Babiej Górze w święto Trzech Króli...

6.01.2018 Babia Góra - Kępa

            Choć ten wschód miałem spędzić w przemiłym towarzystwie, z wielką pasjonatką fotografii i jej znajomymi, to życie jednak weryfikuje nasze plany... Nawet przez jakiś czas chcę zrezygnować z tego wyjścia bo przecież na Babiej bywam dość często a i mam ją "pod nosem"...
Sprawdzam prognozy... Oceniam je 50/50 czyli albo nie będzie widać nic, albo będą działy się cuda... I znów miałem nosa... 4.30 dzwoni budzik... Iść - nie iść? 4.45 zwlekam się z łóżka. Niebo zachmurzone ale zaryzykuję choćby sam spacer na Babią... Punkt szósta ruszam z parkingu na Krowiarkach. Ruszam wolno, swoim tempem... Od razu na początku mija mnie trzech turystów - bardzo głośnych... Ruszają "z kopyta" czyli bardzo szybko... Ale wyglądają mi na takich co kondycji specjalnie nie mają... I tym razem się nie mylę. Do Sokolicy nasza "wspólna" droga wygląda cały czas tak samo: wyprzedzają mnie a kiedy opadają z sił - mijam ich... Wyprzedzają - postój - mijanka... A dodam tylko, że wcale nie idę szybko. Idzie mi się bardzo źle... Ciężko... Ale że nie idę na sam Diablak a i pogoda nie bardzo, to nie spieszę się... Mijam Sokolicę. Perć Przyrodników. I w tym momencie... dostaję przyspieszenia gdyż od wschodu widzę piękną kolorystykę... Tatry dosłownie "płoną"! Wiem już, że zatrzymam się w okolicach Kępy. Rozstawiam statyw, wyciągam aparat z teleobiektywem... Jakże ja kocham takie poranki... Życie fotograficzne chyba nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać... Kocham to zmęczenie kiedy wyjdę na szczyt. Kocham moment szukania światła i wyzwalania migawki. Kocham trudne warunki pogodowe. Kocham...

Wschód wygląda tak że raz widać cuda, za chwilę nie widać nic... I tak na przemian. Troszkę wieje... Ale warto było iść... Kilkanaście minut po wschodzie zaczynam schodzić w dół... Na 9 tą muszę być w domu...

Tatry widziane tuż znad Sokolicy...

Zakładam szeroki kąt ale szybko dochodzę do wniosku, że...

... teleobiektyw sprawdzi się w tej sytuacji idealnie. A dzieje się...

... oj dzieje! Orawa pod chmurami...
... a budzące się słonko pięknie zaczyna operować na chmurach...

... i za Tatrami...

...

...
Chmur coraz więcej... Wracam do pracy z szerokim kątem...

Raz się odsłania by za chwile nie było widać nic...

W takich warunkach pogodowych należy być bardzo czujnym...

Czasem mamy tylko kilka sekund by coś uchwycić...
...

Chwile wcześniej było tutaj piękne pomarańczowe światło na śniegu... Byłem 10 metrów dalej i nie zdążyłem do uchwycić...

Schodząc, tuż przed Sokolicą dostrzegam jeszcze takie "cuda" na Orawie...

Oraz Moją Mogielicę (?)...
Na statyw nie ma czasu ani miejsca... ISO 400, f/11 i...jazda...

To był cudowny poranek choć mógł być jeszcze piękniejszy... Ale wszystko przed nami...

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty