Pieniński, jesienny plener fotograficzny.

29.09-1.10.2017 Pienińska jesień.

          Na początek napiszę tyle - życzę każdemu pracy z tak wspaniałymi ludźmi, jakich miałem na tym plenerze. Było aż 6 całkiem nowych osób a to i dla nich, i dla mnie całkiem nowa sytuacja. Pięknie dziękuję zatem Marzenie, Kasi, Agnieszce, Danusi i Wiolecie oraz obu Robertom, obu Darkom, Sławkowi, Tomkowi, Adamowi i Mirkowi. 
Plener zaczynamy w Sromowcach Niżnych, ska udajemy się na zachód słońca na Magurską Przełęcz. Pogoda dopisuje lecz nad Tatrami i na zachodzie coraz więcej chmur. Ale w mojej ocenie, zawsze należy zaryzykować bo bez tego nie ma szans na wyjątkowe zdjęcia. Niestety, zachód się tym razem nie udaje ale przynajmniej poznaję uczestników i ich sposób pracy z aparatem. Dla mnie to bardzo ważna wiedza. Staram się zatem podejść do każdego i zobaczyć sposób patrzenia na świat przez wizjer aparatu. 

Po powrocie, próbuję przeprowadzić zajęcia z teorii ale większość jest zmęczona i przerywamy wykład, nie docierając nawet do połowy... O 3.30 wyjeżdżamy do Krościenka. Stąd udajemy się na wschód słońca na Sokolicę. Na parkingu czeka już na nas Piotrek (uczestnik wielu plenerów) i wspólnie ruszamy w górę. Mam nadzieję że dotrzemy tam na tyle wcześnie, że zdążymy jeszcze zrobić nocne ujęcia najsłynniejszej sosny w Polsce. Mam tez przeczucia że wyjdziemy ponad chmury ale to co zobaczymy, przechodzi nasze najśmielsze oczekiwania... Oprócz nas, niebawem pojawi się grupa niezadowolonych fotografów, z powodu iż my tam już jesteśmy... 

Na zachód słońca jedziemy na Wysoki Wierch. Mamy też zamiar zostać tam na nocną fotografię ale mocno wiejący wiatr, i przenikliwe zimno powodują, że zaraz pod zachodzie słońca, schodzimy w dół. Nie przypadkowo wybrałem to miejsce bo fotograficznie można tutaj dużo zdziałać. Tatry, Pieniny, Beskidy z Babią i Pilskiem, a nawet Gorcem w Lubaniem. To wszystko można stąd zobaczyć, nie wspominając, że jak się dobrze przyjrzymy, to i toskańskie klimaty tutaj dojrzymy...

W niedzielny poranek kilka osób rezygnuje z wyjścia na Trzy Korony i część z nich jedzie na słowacka Przełęcz pod Tokarnią. Na Trzy Korony ruszamy 4.20. I kolejny raz podczas tego pleneru, aura wynagradza nam cały trud podejścia oraz nocnego wstawania. Wychodzimy ponad chmury. Na górze temperatura poniżej zera a do tego, zimny, przenikliwy wiatr... Nie zraża to jednak nikogo i mimo przenikliwego zimna, wszyscy doczekali się, kolejnego, pięknego wschodu słońca z "morzem" mgieł w dolinach...

Plener kończymy przy wodospadzie Zaskalnik w Szczawnicy a za dwa dni zaczynamy kolejny, tym razem w Bieszczadach...

Magurska Przełęcz. Niezbyt udany zachód słońca z Tatrami Bielskimi w oddali...

Sokolica. Nocne zabawy z czerwoną lampką...

... i bez niej...

Morze chmur w dolinie Dunajca...
O poranku...

Pierwsze promienie budzącego się dnia...

Czekamy na "lasery" w lesie...
Barwy jesieni...

...

W Pieninach bez wątpienia, czuć już jesień...

...
Kolejny raz spojrzenie w dół...

...

Czy jest w polskich górach słynniejsze drzewo?
Na pewno nie!

Trzy Korony spod schroniska Trzy Korony.

Wyraźnie widoczny najwyższy szczyt Trzech Koron, słynna Okraglica z platformą widokową.

...
Pieniny właściwe. Wysoki Wierch z widokiem na Jarmutę oraz Beskid Sądecki.

Prawie jak w Toskanii... Po słowackiej stronie Pienin.

Słowacka "Toskania"...
Widok dla którego 99% ludzi w o ogóle wychodzi na Wysoki Wierch...

Tatry Wysokie i Bielskie...

Im słońce niżej, tym kolorystyka w dolinach, coraz "zimniejsza"...

...
Wspaniała, plenerowa ekipa...

Po zachodzie słońca... Mirek, Adam, Robert, Danusia, Aga, Darek, Darek, Robert, Tomek, Marzenka, Sławek, Wiola i Kasia. Oraz "upadły" prowadzący...

Wysoki Wierch.
Trzy Korony. Przed wschodem słońca...

Osobiście czekam aż słońce podświetli te "wyspy"...

Spojrzenie na Tatry a nad nimi pojawił się już różowy kolor poranka...

...
Na tę chwilę czekali chyba wszyscy... Pierwsze promienie słońca na tatrzańskim dwutysięcznikach...

A na takie chwilę zawsze czekam ja - troszkę światła, choćby punktowego...

W dole jeszcze wszystko śpi a na górach pojawia się światło...
...

Ciepłe światło poranka, miesza się z zimnem dolin, do których słońce jeszcze nie dociera...

Na tę chwilę czekałem...

...
...

Coś wspaniałego zobaczyć to na żywo...

Są i pienińskie lasery...
Jeszcze czarno-białe spojrzenie na pienińskie "wysepki"...

... oraz na zbocza gór i czas wracać...

Komentarze

  1. A u mnie będzie poważnie i tylko poważnie....Kazdemu amatorowi(ale i zawodowcom) fotografi krajobrazowej zycże takiego prowadzacego oraz takich pozytywnych ludzi jakich dane mi było spotkać już po raz kolejny na Michałowych plenerach. Serdecznie pozdrawiam i oby do nastepnego razu :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Warsztaty "u Michała" jedyne, w swoim rodzaju. Nocne wejścia na wschody, nocne zejścia z zachodów. Michał pokazuje, że opłaca się ten wysiłek, ale też, że nie ma łatwych dobrych zdjęć. Trzeba na nie zapracować. Poza tym organizacja, atmosfera HQ. W tym kontekście zrozumieć można tego gościa ps "anonimowy". Wystarczy raz nie móc pojechać z Michałem i ile to kwasu się może w człowieku zebrać. Wielkie dzięki wszystkim współuczestnikom i prowadzącemu za wspólnie spędzony czas. ASz

    OdpowiedzUsuń
  3. Magiczny plener :) Można sobie tylko pluć w brodę, że zapomniało się zabrać teleobiektywu ;) co oznacza, że trzeba powtórzyć :). Z Michałem od razu człowiek czuje się, jakby go zawsze znał i mega cenię sobie dzielenie się wiedzą w praktyce, w sposób doradzający, a nie "prawda fotografa jest jedna i tylko ja ją posiadam" :) Szacun wielki, niewielu tak potrafi! Na pewno jeszcze się spotkamy ;) P.S> To ja, Danka, nie umiem tu podpisać w opcji "skomentuj jako" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłem na tym plenerze i nie był to jak dla mnie czas stracony, wręcz przeciwnie. Złożyło się na to kilka istotnych czynników takich jak, warunki plenerowe, uczestnicy i prowadzący. Wybór przez prowadzącego miejsc zdjęciowych w połączeniu z porą dnia, przy panujących aktualnie warunkach pogodowych, to był miód dla moich oczu. Wszystko razem złożyło się świetną atmosferę panującą w grupie, humory cały czas nam dopisywały pomimo wczesnych pobudek. Nie bez znaczenia było również to, że podczas zdjęć i w czasie wolnym chętnie wymienialiśmy się doświadczeniem i uwagami. Michał Sośnicki zadbał o to, aby każdy z nas znalazł dla siebie coś ciekawego w obszarze fotografii krajobrazowej. Pozdrawiam serdecznie całą ekipę i mam nadzieję, że jeszcze nie raz spotkamy się gdzieś w plenerze a prowadzącemu dziękuję za cenne uwagi, pomoc i wsparcie. Robert

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty